Skip to main content


© The Gospo’s

Ciekawe miejscaWakacje w Australii

Nasz weekend w Yaroomba

By 3 września, 2021One Comment
Nasz weekend w Yaroomba

Kolejna z weekendowych podróży, która nie odbyłaby się, gdyby nie pandemia. Przewrotnie, brzmi to pozytywnie, prawda? Ten sierpniowy, zimowy wyjazd zaplanowaliśmy kilka miesięcy temu, bo akurat na ten czas przypadał w Brisbane długi weekend. Mały H był jeszcze w brzuchu, a my już myśleliśmy o tym, gdzie wybrać się rodzinnie, z przyjaciółmi. Miał być region Tweed Valley w Nowej Południowej Walii (NSW), skończyło się na Sunshine Coast, w Queensland. Stan NSW jest obecnie zamknięty na cztery spusty. A długi weekend odwołano.

Na Sunshine Coast mamy godzinę drogi. To kawałek wybrzeża położony na północ od Brisbane i jeśli już tam bywamy to na jednodniowe wycieczki, bo zwyczajnie szkoda nam kasy na nocleg, gdy tak łatwo wrócić do swojego domu. Tym razem trochę nie mieliśmy wyboru — Covid, wiadomo.

Dom na wynajem w Yaroomba

Znaleźliśmy na Airbnb dom przy jednej z naszych ulubionych plaż, w mało znanym miasteczku Yaroomba. I było to prawdopodobnie najlepsze Airbnb, w jakim kiedykolwiek byliśmy! Po pierwsze — położenie. Niewiele jest takich miejsc, gdzie ocean jest tuż za wydmą, gdy ta wydma tuż za płotem. Domu od plaży nie oddzielała żadna droga — plaża była na wyciągnięcie ręki. Po drugie — dom sam w sobie. Nie dość, że ładny, dobrze wyposażony, to do tego wyjątkowo zaprojektowany i kryjący za sobą kawał rodzinnej historii. Po trzecie — można było rozpalić ognisko, a dla mojego męża to punkt obowiązkowy przy takich wyjazdach. Ta chata to było coś, mówię wam! Przestronny taras, gdzie o poranku kawa smakowała lepiej. Dwie przestrzenie mieszkalne, które sprawiały, że nikt nie wchodził sobie w drogę. I basen, z którego większy pożytek byłby akurat latem. Było pięknie. Dzieci i psy mile widziane. Czy wspomniałam już, że była zjeżdżalnia?

Yaroomba Airbnb BasenYaroomba Airbnb Hugo PiesYaroomba Airbnb

Raczyliśmy się przy śniadaniu i obiedzie. Bekon, jajka, awokado. Każdy wieczór należał do kogoś innego. Były tacos, lasagne i — obowiązkowo w Australii — steki. Polskie kiełbaski na patykach stanowiły dodatkową atrakcję. Podobnie jak rozgrywka Monopoly — dobre planszówki potrafią jednak obnażyć charaktery (nadal się lubimy).

Yaroomba Airbnb SniadaniePlaza Yaroomba

Szlak Yaroomba – Coolum Beach

Szeroka plaża (jak większość plaż na Sunny Coast) w Yaroomba prowadziła w stronę punktu widokowego Point Arkwright, który znajduje się na niewielkim klifie. Stąd wiedzie widokowa trasa, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Przedeptaliśmy ją po raz pierwszy. To część dłuższego szlaku Sunshine Coast Coastal Pathway. Prowadzi trochę przez busz, zakręcając na otwarte przestrzenie, gdy robi się ciekawiej — ogrom oceanu pozwala odetchnąć lub przytłacza, w zależności od nastroju. W dole — turkusowo, chociaż fale kotłują się nieco przy kamieniach. Można też zejść w dół i odpocząć w pustawych zatoczkach. Szczęściarze na horyzoncie wypatrzą kursujące wieloryby, bliżej brzegu serfują żółwie. Nam się nie udało zobaczyć ani jednego, ani drugiego. Wakacyjne miasteczko Coolum wyznacza koniec wycieczki. Na kawę i lunch przystanęliśmy w kafejce Heirloom — zasłużyli na googlowski rating w wysokości 4,9 gwiazdki.

Trasa Coolum YaroombaTrasa Yaroomba CoolumPlaza Miasto Coolum

Alexandria Bay, Noosa National Park

W trakcie naszego krótkiego pobytu, odkryliśmy jeszcze jeden spacerowy szlak. Ruszyliśmy do miasteczka Noosa, najbardziej popularnego z kurortów Słonecznego Wybrzeża, ale nie na ulice, tylko na piaskowe ścieżki w Parku Narodowym Noosa. Cztery tysiące hektarów pięknych zakątków, o których mówi się zbyt rzadko. Dotychczas do parku wychodziliśmy jedynie z głównej plaży w mieście, idąc tropem tych najpopularniejszych punktów — od Dolphin Point Lookout, przez Fairy Pools, aż po Hell’s Gate. Tym razem poszliśmy od zaplecza. Pokierował nas miejscowy, który przystanął w czyszczeniu swojego podjazdu, gdy przechodziliśmy obok.

– W którą stronę pójść najlepiej? – spytaliśmy.

– Do Ray, ja najbardziej lubię Ray – odpowiedział.

Sam Park NoosaPark Narodowy Noosa„Ray” okazała nazywać się Alexandria Bay, australijski skrót i miejscowy slang. Poszliśmy za jego radą. W ten zimowy dzień było dość upalnie, ale tylko na początku, bo potem udało nam się wędrować w cieniu dość karłowatych drzew. Pachniało eukaliptusową świeżością wymieszaną z morską bryzą. Waran zahałasował wśród traw.

A w zatoczce przywitały nas gołe dupy.

– Wolność — pomyślałam.

Alexandria Bay okazała się nieoficjalną plażą nudystów. Ale nie tylko dzięki gołym tyłkom można było poczuć wolność. Tam po prostu było, czym oddychać. Piasek sunął do oceanu, a ocean w stronę piasku. Przysiedliśmy z małym H na popołudniowe karmienie.

Plaza Alexandria Bay NoosaTyle jeszcze do odkrycia na tym naszym plażowym podwórku. Czy przyjdzie taki dzień, że powiem – „Wszystko już tu widziałam?”.

I jak te podróże z dziećmi?

To był nasz pierwszy wyjazd z dzieciatymi znajomymi, druga mała podróż z bobasem — działania pod jednym i drugim kątem bardzo udane. Wyjazd inny niż zazwyczaj, bo rzadko jeździmy grupowo, a z tymi znajomymi jeszcze nigdy nigdzie nie byliśmy. Zdecydowaliśmy się ruszyć wspólnie, bo wszyscy mamy maluchy. Przeszliśmy próbę, zaplanowaliśmy kolejną za rok.

Plaza Alexandria Bay Noosa 2Czy mogę wam coś podpowiedzieć? Mogę. Spróbujcie, ale tylko jeśli czujecie taką potrzebę. Nie ma nic złego w niepodróżowaniu z małym dzieckiem, podobnie, jak nie ma nic złego w rodzinnych wyjazdach. Each to their own, jak to powiadają w Australii.

Poczytajcie o naszym rodzinnym wyjeździe na wyspę Hamilton Island. To były  pierwsze mini wakacje H.

Tutaj znajdziecie link do domu – od teraz dostępny jest do bezpośredniej rezerwacji https://www.yinneburrabeachhouse.com/

One Comment

Leave a Reply