Od dziś, o Australii nie będę opowiadać tylko ja, ale będzie opowiadać też Wy – czytelnicy bloga, najlepsi czytelnicy na świecie! Myślę, że to świetny sposób na to, żebyśmy poznali się lepiej i wspólnie odkrywali Australię (nie wiem, czemu wpadłam na to dopiero teraz ;)).
Ja wciąż się Australii uczę, Wy zwiedzacie ją podczas swoich wakacji, połączmy więc siły i podzielmy się z innymi swoimi australijskimi przeżyciami z innymi. Ten blog, emocjonalno-odkrywczy, nasz wspólny (bo gdyby nie Wy to by nie istniał), jest chyba do tego idealnym miejscem. Co Wy na to?
Dziś o Australii opowie nam Gosia, zakręcona dziewczyna z burzą loków, z którą wypiłam na moim australijskim tarasie butelkę, australijskiego oczywiście, wina. Gosia i Ania (dziewczyny podróżowały we dwie), mają za sobą niestandardową i świetnie zorganizowaną wycieczkę po Australii. Aż szkoda by było, gdyby zatrzymały ją tylko dla siebie. Będzie o konkretach i emocjach. Będzie o miastach i wyspach. Będzie o miejscach znanych i nieznanych. O koalach, lawendowych polach i… problemach alkoholowych. Oddaję głos Gosi.
POŁUDNIE AUSTRALII W MIESIĄC.
OPOWIADA GOSIA S.
BILET Z POLSKI DO AUSTRALII
Planujac wyjazd do Australii i szukając tanich połączeń, wykorzystałam radę znajomego, który polecił mi rozejrzeć się za promocyjnymi połączeniami do Azji, bo stamtąd łatwo dostać tanie loty do Australii. Bilet kupowałam za pomocą kayak.com, porównywarki cen. Leciałam z British Airways, z Warszawy przez Londyn do Singapuru (w dwie strony kosztowało mnie to 2300 zł), a następnie liniami Air Asia z Singapuru do Melbourne, za ok. 600 zł. Bilet powrotny miałam z Perth do Singapuru, tanimi singapurskimi liniami Scoot, za ok. 500 zł. Przed przylotem do Australii kupiłam też wszystkie bilety na loty krajowe w samej Australii, dzięki czemu udało mi się sporo zaoszczędzić.
KIEDY I NA ILE
Mój wyjazd trwał dokładnie 5 tygodni, a sam pobyt w Australii miesiąc, od 10 grudnia do 9 stycznia. Przyjechałam w okresie świąteczno-wakacyjnym, w pierwszym miesiącu australijskiego lata.
Razem z moja koleżanką Anią, z którą podróżowałam, wybrałyśmy taki termin ze względu na łatwość zaplanowania dłuższego urlopu w okresie świątecznym, zarówno dla nas, jak i dla naszych znajomych w Australii.
Przełom grudnia i stycznia to również idealny czas na zwiedzanie południowej Australii (np. słynnej trasy Great Ocean Road czy regionu Margaret River, przy Perth) oraz na wycieczkę na Tasmanię, a to były miejsca, które chciałyśmy zobaczyć. W tym czasie nie warto jechać na północ, bo są tam wtedy upały i pora deszczowa.
MOJA TRASA
Po przylocie do Melbourne, spędziłyśmy parę dni zwiedzając miasto. Potem wyruszyłyśmy, wraz ze znajomymi z Melbourne, w jedną z najbardziej krajobrazowych tras Australii, Great Ocean Road. Na taką wycieczkę warto poświecić co najmniej dwa dni i odwiedzić parki narodowe po drodze m.in. Otway National Park (koale wiszące na drzewach zaraz przy drodze są cudowne!) oraz różne mniej znane plaże, których wzdłuż Great Ocean Road jest mnóstwo. Obowiązkowy jest też punkt widokowy 12 Apostołów, to po prostu piękne miejsce.
Po naszym małym road tripie, poleciałyśmy z Melbourne na Tasmanię, do Hobart (największego miasta w Tasmanii) i tam wynajęłyśmy auto. W kilka dni przejechałyśmy trasę Hobart – Freycinet (Wineglass Bay) – Launceston – Bridestowe Estate (lawendowe pola) – Bay of Fires – Launceston – Hobart (trasa przez Oatlands).
Następnie poleciałysmy do Sydney. Miasto zwiedzałyśmy głównie na piechotę i korzystając z komunikacji miejskiej, która w Sydney jest dobrze rozwinięta. Tam spędziłyśmy Boże Narodzenie.
Wybrałyśmy się też na jednodniową wycieczkę Góry Błękitne. Można tam dojechać pociągiem z Sydney.
Po kilku dniach poleciałyśmy do Brisbane. Pozwiedzałyśmy miasto za dnia (głównie Southbank i muzea), pojechałyśmy do Lone Pine Koala Sanctuary, przytulać koale, i skosztowałyśmy też trochę życia nocnego w Brisbane (polecam odwiedzić chyba najfajniejszy klub muzyczny w Brisbane, Cloudland).
Wybrałyśmy się też, wypożyczonym samochodem, na jeden dzień do Byron Bay i tam wykupiłyśmy wycieczkę snorkelingową. W jedną stronę jechałyśmy wzdłuż wybrzeża Gold Coast, a wróciłyśmy trasą przez tzw. hinterland (m.in. okolice Mount Warning, czyli starego wulkanu).
Z Brisbane, popłynęłyśmy też na mało znaną North Stradbroke Island. Można dostać się tam promem, który kursuje codziennie, z południa miasta. Na wyspę można dostać się w wersji ‘na piechotę’ lub samochodem – my, z racji kompletu 5 osób, wybraliśmy opcję samochodową.
Następnym przystankiem na naszej trasie, było Perth (lot z Brisbane do Perth trwa ok. 5 godzin, bilet lepiej kupić z wyprzedzeniem, bo ceny potrafią być wysokie). Na miejscu, większość czasu spędziłyśmy w portowym Fremantle i plażowym Cottesloe (to dzielnice Perth). W samym centrum miasta jest darmowa komunikacja miejska, co bardzo ułatwia zwiedzanie.
Z Perth pojechałyśmy na trzy dni na południe, na tzw. „down south”, do uroczego regionu Margaret River. Zwiedziłyśmy dość dzikie wybrzeże od Cape Leeuwin po Cape Naturaliste i okoliczne, świetne winiarnie. W tym regionie najlepiej mieć własne auto.
Po powrocie do Perth, wybrałyśmy się na jednodniową wycieczkę na Rottnest Island. Bilety kupiłyśmy w biurze podróży (jest ich tu kilka), warto to zrobić z wyprzedzeniem parodniowym, bo wyspa jest dość popularna, a ilość promów, ograniczona. Wykupiona wycieczka obejmowała bilety na prom, wynajem sprzętu do snorkelingu i wynajem roweru. Rower to najlepszy i chyba jedyny sposób na przemieszczanie się po wyspie.
COUCHSURFING W AUSTRALII
Couchsurfing w Australii jest bardzo dobrze rozwinięty i wszystkim polecam korzystanie z niego. Nocleg na couchsurfingu można znaleźć praktycznie wszędzie. Spotkałyśmy się z bardzo dużą gościnnością i zaangażowaniem naszych gospodarzy. Chyba wszyscy odpowiedzieli na moje zapytania. Nawet jeśli ktoś nie mógł nas przenocować, proponował oprowadzanie po mieście czy wycieczkę po okolicy.
MOJE RADY
W Australii należy pilnować się w trakcie jazdy samochodem, ponieważ nawet minimalne przekroczenie prędkości jest surowo karane wysokimi grzywnami (5 km/h ponad to mandat w wysokości nawet $200, niezapięte pasy nawet $300).
W każdym mieście warto też rozpracować, jak działa komunikacja miejska, żeby nie przepłacać za pojedyncze bilety. Wydaje mi się, że szczególnie w Brisbane jest drogo, dlatego zakup miejskiej karty GoCard (system Traslink) na pewno będzie się opłacać.
Moim zdaniem, najlepszym podejściem do zwiedzania Australii jest ustalenie z góry pewnych ram, związanych np. z przelotami. O reszcie można decydować spontanicznie, zdobywając wiadomości od miejscowych. To pomoże uniknąć niepotrzebnego napięcia związanego z potrzebą ‘odhaczania miejsc’, które może się pojawić w tak wielkim i pełnym atrakcji kraju, jakim jest Australia.
CO PODOBA MI SIĘ W AUSTRALII NAJBARDZIEJ
W Australii najbardziej podobali mi się przyjaźni Australijczycy :). W trakcie tych pięciu tygodni, nie spotkałyśmy ani jednego niesympatycznego Australijczyka, wszyscy byli bardzo otwarci i życzliwie nastawieni. Z dużym zainteresowaniem wypytywano nas także o Polskę i polskie zwyczaje. Spotkałyśmy teś Australijczyków którzy podróżowali po Polsce i z sentymentem wspominali np. bary mleczne :).
CO NIE PODOBA MI SIĘ W AUSTRALII WCALE
Co podobało mi się najmniej – może duże restrykcje jeżeli chodzi o sprzedaż alkoholu? W Perth, w stanie Zachodnia Australia, prawo jest najsurowsze – przy wejściu do pubów/klubów trzeba legitymować się paszportem i czasami ustawić do zdjęcia (!). Do tego, już po wejściu do klubu po pewnej godzinie, np. 1:00 w nocy, istnieje tzw. curfew, czyli można wyjść, ale nie można już wejść do nowego klubu. Same restrykcje nie są takie straszne, bardziej martwi mnie problem społeczny, jakim musi być nadużywanie alkoholu. Mam wrażenie, że w Polsce kultura picia jest na wyższym poziomie. W Australii dochodzi podobno często do agresywnych zachowań po alkoholu – jest to problem często poruszany w gazetach i w telewizji, ale ja sama osobiście, na szczęście, nie byłam świadkiem żadnej niebezpiecznej sytuacji.
ULUBIONE MIEJSCA W AUSTRALII
Podczas tych wakacji, najbardziej podobało mi się na dwóch odwiedzonych przez nas wyspach, na North Stradbroke Island na wschodzie Australii, przy Brisbane oraz na Rottnest Island na zachodzie Australii, przy Perth. Obydwie wyspy znajdują się raptem 1-2h od głównych australijskich miast, a przenoszą w zupełnie inną, prawdziwie wakacyjną i zrelaksowaną rzeczywistość.
North Stradbroke Island pokochałam za przepiękny turkusowo-zielony kolor wody, za idealne, długie plaże po horyzont oraz za niesamowitą faunę na wyciągnięcie ręki: delfiny surfujące z falami, dryfujące w wodzie żółwie, koale żyjące na drzewach zaraz niedaleko wakacyjnych domków, kangury buszujące spokojnie w krzakach tuż obok zjawiskowego klifowego wybrzeża. North Stradbroke Island zachwyca.
Rottnest Island kojarzyć mi się będzie zawsze z uroczymi kuokami i i niesamowitymi kolorami wody. Jest tu wiele bajkowych plaż i miejsc do nurkowania.
MARZENIA NA NASTĘPNĄ AUSTRALIJSKĄ PODRÓŻ
Bardzo chciałabym pojechać na północny-zachód Australii, do Broome i regionu Kimberley. Chciałabym też zwiedzić zachodnie wybrzeże, na północ od Perth, m.in. Kalbarii, Shark Bay i Ningaloo Reef. Na wschodnim wybrzeży chętnie odwiedziłabym Fraser Island i pożeglowała wyspach na Wielkiej Rafie Koralowej.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone powyżej, w rozmowie z Gosią, pochodzą z jej prywatnych zbiorów i są jej własnością. Korzystanie ze zdjęć autora bez jego wiedzy jest zabronione (Dz. U. Nr 24, poz. 83).
jak szukać w Perth noclegu, typu coachsurfing, dla 2 osób – małżeństwo, podróżujemy razem, będziemy mieiąc w Perth, możemy odpracować koszty noclegu, bedziemy w grudniu 2015?
Kamila, chciałabym pomóc, ale nie do końca rozumiem pytanie. Coachsurfingu szukaj na stronie coachsurfing. Możesz też spytać ma grupie Polacy w Australii na FB, albo sprawdź co to Helpx.
Świetne zdjęcia. Ja chcę takiego koalę! Najwspanialsze zwierze na świecie. 🙂
A na drugim miejscu wombat 😉