
Postanowiiśmy wybrać się w góry. Tak dla równowagi, bo nad morzem już byliśmy, a właściwie to na morzu, nurkować. Ale te góry, w które jedziemy, to nie takie zwykłe góry, tylko góry porośnięte deszczowym lasem.
Co robić w Cairns – zwiedzanie lasu deszczowego
Cairns to miasto w północnym Queensland, położone na górze wschodniego wybrzeża, w tzw. Tropical North Queensland. Takie było kiedyś…

A dzisiaj? Samo w sobie, można lubić lub nie, ma fajniejsze i mniej fajne zakamarki. Głównym minusem i smutną niespodzianką dla tych zagranicznych turystów, którzy wybierają się tu na wymarzone wakacje, jest brak plaży. No nie ma, ale jest za to piękny basen z widokiem. Są też fajne knajpy, kawiarnie i mnóstwo hosteli, bo Cairns jest jedną z ulubionych destynacji dla młodych podróżników. Jest też chyba największą w Australii bazą wypadową na Wielką Rafę Koralową i punktem startowym w drodze do Daintree Rainforest, najstarszego lasu deszczowego na świecie, czy na Cape Tribulation, miejsca lądowania, a właściwie dobicia do lądu, kapitana Cooka.
Ale blisko, wokół samego Cairns, jest też sporo innych atrakcji. Na plażowanie można się wybrać do kurortowego Palm Cove, czy do trochę większego Port Douglas. Można popłynąć też na jedną z wielu wysp, albo spędzić dzień w pobliskich górach tak, jak zrobiliśmy to my.
Skyrail Rainforest Cableway
Zbieramy się z samego rana i po szybkim śniadaniu ruszamy w drogę, kolejką linową nad konarami drzew i prosto na szczyt. Wagoniki Skyrail Rainforest Cableway suną przez 7,5 km nad gęstym tropikalnym lasem, lasem wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa. Gdy ta kolejka powstała w latach ’90, była najdłuższą kolejką linową na świecie.
Zwiedzanie lasu z góry to dość nietypowa atrakcja, bo zazwyczaj na drzewa patrzy się z innej perspektywy. A tu nagle widzisz ich czubki, widzisz warstwy w jakich rosną, widzisz ich walkę o każdy promień słońca. Pod twoimi nogami rozpościera się zielona przestrzeń, inna niż ta widziana na co dzień.
A jak podniesz głowę i wyjrzysz przez okno, wcale nie jest gorzej.
Wszystko staje się coraz mniejsze, zatapia się w wielkiej dolinie, a na końcu spotyka z błękitnym morzem.
Pierwszy przystanek jest w Red Peak, 545m nad poziomem morza, w samym środku deszczowego lasu. Krótka ścieżka prowadzi wśród potężnych pni. Spacer pozwala odetchnąć najświeższym powietrzem.
Drugi przystanek jest w Barron Falls. Tak, z widokiem na wodospad i to nie byle jaki! Dzisiaj spokojny, bardzo dostojny, bo pora deszczowa już minęła, ale w jej środku Barron Falls to dziki zwierz! Niektórzy porównują go nawet do Iguazu w Argentynie. Od grudnia do marca przez skały przelewają się tu hektolitry zamulonej wody, przypominając o sile natury.

A potem wreszcie idziemy w krzaki! Na krótką wycieczkę z aborygeńskim przewodnikiem, Djabugay Aboriginal Guided Tour. Są historie o duchach i o leśnych stworach-potworach. Jest krótki wykład o niesamowitych właściwościach roślin, które rosną wszędzie wokół nas. Jest trochę o aborygeńskiej kulturze i sztuce, są bumerangi, narzędzia do walki i do gotowania, i szałas z prawdziwego zdarzenia.
Wskakujemy w kolejkę po raz ostatni, mkniemy przez niebo aż do miasteczka Kuranda.
Kuranda Scenic Railway
Kuranda to wioska położona w lesie deszczowym, która kiedyś pewnie była uroczą odskocznią. Dziś, niestety, jest plastikową, turystyczną dziurą. Niby ładną, ale jakąś taką nieprawdziwą.
Nie tracimy czasu, bo Kuranda to tylko przystanek na trasie. Ponad dwie godziny jechaliśmy w górę, teraz pora zjechać w dół. Tym razem nie kolejką, tylko prawdziwą koleją.
Kuranda Scenic Railway to linia kolejowa biegnąca z Kurandy aż do Cairns. Kiedyś często uczęszczana trasa, dziś atrakcja dla przyjezdnych. Budowa trasy zaczęła się w 1882 roku, podczas miejscowej gorączki złota i w okresie rozwoju wielu kopalń, i trwała 9 lat. Niestety pochłonęła wiele żyć… Kuranda Scenic Railway do dziś uznawana jest za jeden z najbardziej ambitnych, kolejowych projektów na świecie.
Tuu Tuu! Pociąg rusza ze stacji Kuranda Station, urokliwego, otoczonego najzieleńszą zielenią, przystanku z początku XX wieku. To takie miejsce, które mogłoby robić za scenerię do dobrego, romantycznego filmu sprzed lat. Nic tylko przebierać się w stroje z epoki!
Pociąg, prowadzony przez wiekową lokomotywę pomalowaną w kolory Buda-Dji (Buda-Dji to pyton dywanowy, który według aborygeńskiej legendy wyrzeźbił Barron River i wszystkie strumyki w okolicy), jedzie przez stary, tropikalny las, nad przepaściami i tuż koło wielkich wodospadów. Jedzie przez 37 mostów i 15 ręczne zbudowanych tuneli. Jedzie powoli, ale z takimi widokami za oknem szkoda przyspieszać…
Rozsiadasz się wygodnie w stuletnich wagonach i po prostu odpływasz. I tym sposobem mija ci cały dzień. Bo taka wycieczka zajmuje trochę czasu. To na pewno coś, czego w Cairns warto spróbować, chociaż raz. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.
Wpis powstał we współpracy z Queensland Rail i Skyrail Rainforest Cableway. Dziękujemy za zorganizowanie nam cudownego dnia!
Czy początek listopada będzie dobrym terminem na odwiedziny Cairns? Bo widzę, że wtedy zaczyna się pora deszczowa 🙁
hej 🙂
Czy bilety na kolejkę i pociąg trzeba rezerwować z wyprzedzeniem? Czy można bez problemu kupić je na chwilę przed wycieczką (chodzi o początek listopada)?
Patrząc na te zdjęcia nie wiem jak można żałować braku plaż… 😉
Są i tacy! Co żałują.
Przejechałabym się taką kolejką! Co prawda strasznie bym się bała, ale wsiadłabym 🙂
Ja też się boję różnych rzeczy, ale tam nie ma czego. Dałabyś radę!
Jak pięknie! Obłędnie soczyste kolory
Tak jest 🙂