Po raz pierwszy byliśmy na Tasmanii w 2013 roku i już wtedy wiedzieliśmy, że tu wrócimy. Tasmania to piękny zakątek Australii i naprawdę warto spędzić tu trochę czasu.
Na Tasmanię wróciliśmy w grudniu 2016 roku i już teraz wiemy, że…pojedziemy tam ponownie. Spędziliśmy tu tydzień i zwiedzaliśmy wypożyczonym samochodem.
Tydzień na Tasmanii:
Dzień 1: Launceston
Dzień 2: Launceston – Cradle Mountain
Dzień 3: Cradle Mountain – Hobart
Dzień 4: Hobart – Tasman Peninsula (Port Arthur)
Dzień 5: Tasman Peninsula – Maria Island
Dzień 6/7: Freycient National Park
DZIEŃ 1: Launceston
Launceston było naszym pierwszym przystankiem na trasie. Przylecieliśmy tu popołudniu i zatrzymaliśmy się na jedną noc, co w zupełności wystarczyło.
Launceston to drugie po Hobart większe miasto w Tasmanii. Jest niezwykle urokliwe, pełne kolonialnych i wiktoriańskich budynków pamiętających początki europejskiego osadnictwa. Znajduje się na północy wyspy, niedaleko od Davenport (gdzie dopływa prom, Spirit of Tasmania), ale można tu także dolecieć bezpośrednio z Brisbane, Melbourne czy Sydney.
W Launceston wypożyczyliśmy samochód (skorzystaliśmy z oferty firmy Thrifty, odebraliśmy go na lotnisku) i zrobiliśmy zakupy na drogę.
Atrakcje
Spacer szlakiem zabytków: Launceston najlepiej zwiedzić piechotą. Weźcie mapkę z centrum informacji turystycznej i idźcie na spacer.
Cataract Gorge: Cataract Gorge to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć! Wąwóz znajduje się naprawdę blisko miasta i to tu miejscowi łapią chwilę oddechu.
Restauracje i kawa
Jedna rada dotycząca chyba całego regionu – restauracje serwujące dania z lokalnych produktów są najlepsze. Generalnie w Australii łatwo znaleźć dobre azjatyckie czy europejskie knajpy, ale – nie w Tasmanii.
Na kawę polecamy za to Shots on Wax – była doskonała.
Noclegi
Budżetowy: Batman Fawkner Inn. Głównymi plusami tego miejsca jest lokalizacja, cena i ładna kuchnia, będąca jednocześnie miejscem spotkań. Uwaga! Może być głośno, bo obok znajduje się klub nocny.
Średni: Highfield House. Ten bed and breakfast znajduje się w zabytkowym budynku na wzgórzu, z widokami na miasto i dolinę Tamar.
Luksusowy: Clarion Hotel. Hotel mieści się w samym centrum. Można poczuć tu ducha czasu, tak charakterystycznego dla Launceston.
Ważne
Poza większymi miastami nie ma dużych supermarketów, więc lepiej odpowiednio zaopatrzyć się przed ruszeniem w trasę.
DZIEŃ 2: Launceston – Cradle Mountain
Z Launceston wyjechaliśmy jeszcze przed południem. Do Cradle Mountain jedzie się około dwóch godzin. Niestety, deszczowa pogoda pokrzyżowała nam plany i po drodze nie zatrzymywaliśmy się zbyt często. Najważniejszym przystankiem było zoo, Trowunna Wildlife Park.
Trowunna Wildlife Park
Trowunna Wildlife Park to małe zoo, gdzie mieszkają głównie diabły tasmańskie i wombaty. Przyjechaliśmy tu przytulać wombaty. Jak się okazało – decyzja o przytulaniu zależy od opiekuna zwierząt i wielkości grupy. Mieliśmy szczęście, bo z powodu kiepskiej pogody, zoo było prawie puste, ale nasz przewodnik był w doskonałym nastroju (nasza znajoma, która pojechała tam następnego dnia, nie miała już możliwości przytulenia wombata). Bilet wstępu do zoo kosztuje $26 AUD, a wycieczki z przewodnikiem odbywają się o 11:00, 13:00 i 15:00. Warto!
Cradle Mountain
Kiedy dojechaliśmy do Cradle Mountain, deszcz rozkręcił kurki na maksa. Lało i było zimno.
Góra Cradle znajduje się w w Parku Narodowym Cradle Mountain-Lake St Claire. To piąty, najwyższy szczyt Tasmanii i raj dla amatorów pieszych wycieczek oraz fotografii. W wiosce jest jedynie mały sklepik (drogi sklepik), centrum informacji turystycznej oraz cztery hotele. Nie ma dużych supermarketów i zasięgu w telefonie, a wifi dostępne jest tylko w wyznaczonych punktach.
Pozwolenie na wjazd do parków narodowych: Wstęp do parków narodowych Tasmanii jest płatny, a karnet najlepiej kupić online, jeszcze przed przyjazdem. My wybraliśmy opcję „Holiday” – mogliśmy zwiedzać wszystkie parki narodowe Tasmanii przez osiem tygodni. Mimo, że byliśmy tam tylko tydzień, ta opcja opłacała się najbardziej. Jednorazowe wejście tylko do Cradle Mountain kosztuje $16.50 AUD. Więcej znajdziecie tutaj.
Noclegi
Budżetowy: Discovery Parks Cradle Mountain. Ośrodek należy do sieci Discovery Parks i oferuje różne typy noclegów. Są: pole kempingowe (noce mogę być zimne, więc przemyślcie dobrze ten wybór), wieloosobowe pokoje, w których można zarezerwować łóżko oraz małe domki na wynajem. Ogólnodostępna kuchnia z kominkiem to świetne miejsce na wieczorne spotkania.
Średni: Cradle Mountain Wilderness Village. Tu zarezerwować można w pełni wyposażone drewniane chatki w lesie.
Luksusowy: Peppers Cradle Mountain Lodge – ośrodek oferuje naprawdę świetne warunki. Domki są ładnie wyposażone, a do dyspozycji gości pozostaje także SPA oraz dwie doceniane knajpy.
Ważne
W Cradle Mountain może być zimno nawet latem. Koniecznie zabierzcie ciepłe ubrania i wygodne buty trekingowe.
DZIEŃ 3: Cradle Mountain – Hobart
To był długi i męczący dzień.
Gdyby pogoda była dla nas bardziej łaskawa, pewnie już pierwszego dnia ruszylibyśmy na dłuższy treking. Wyczekaliśmy do rana, z nadzieją na przejaśnienie. Było zupełnie odwrotnie – padał śnieg. To był grudzień, czyli australijskie lato, a na Tasmanii padał śnieg. Tak – pogoda jest tu nieprzewidywalna. Nie zniechęciliśmy się jednak i, otuleni w trzy warstwy, ruszyliśmy trasą wokół jeziora Dove. Udało nam się także przejść krótkim szlakiem Weindorfers Forest Walk.
Szlaki w Cradle Mountain
Dove Lake Circut: łatwo ścieżka wokół jeziora i najpopularniejsza ze wszystkich, bo łatwo dostępna, ale na pewno nie przereklamowana. Naszym zdaniem lepiej iść przeciwnie do wskazówek zegara, bo wtedy to na początku, kiedy energii ma się jeszcze sporo, dotrze się w jej najładniejsze zakątki. Przejście zajmuje około dwóch godzin.
Weindorfers Forest Walk: to krótka, dwudziestominutowa ścieżka przez intensywnie zielony las, tak gęsty, że nawet w czasie deszczu, kropla nie spadnie nam na czoło.
Cradle Mountain Summit: podobno widok z góry nie ma sobie równych. Trasa jest bardziej wymagająca i wiąże się z nią trochę wspinaczki. Na wycieczkę trzeba przewidzieć co najmniej sześć godzin.
Trasa do Hobart
W stronę Hobart wyjechaliśmy około południa. Trasę tą można pokonać na przynajmniej trzy różne sposoby, a przemierzenie jej zajmie około czterech/pięciu godzin. Na kawę zatrzymaliśmy się w miasteczku Sheffield, które zwane jest „miasteczkiem murali”. I faktycznie, co druga ściana przyozdobiona jest tu jakimś ciekawym malunkiem.
Co ciekawe, mimo, że trzymaliśmy się niby tych główniejszych dróg, w pewnej chwili asfalt się skończył i wylądowaliśmy na szutrowej autostradzie. Średnio, co dwadzieścia minut dostrzegaliśmy spacerujące przy poboczu kolczatki.
Hobart
Do Hobart dojechaliśmy około siedemnastej.
Hobart to stolica stanu Tasmania i jego największe miasto, położone przy ujściu rzeki Derwent, u podnóża góry Wellington. Sławne jest z doskonałej kuchni, muzeum sztuki nowoczesnej, MONA, oraz targowiska Salamanca (które nas nieco rozczarowało). Zwiedzanie Tasmanii można zacząć także tutaj – do Hobart dolecieć można z wielu australijskich miast.
Atrakcje
Rosny Hill Lookout: ten punkt widokowy znajduje się niedaleko miasta i warto tam podjechać, aby uchwycić jego panoramę, z górą Wellington w tle.
Mt Wellington: Szczyt oddalony jest od miasta jakieś dwadzieścia kilometrów, ale droga na górę jest dość kręta. Podobno najlepiej przyjechać tu na wschód słońca.
MONA: Tym razem nie udało się nam tam dotrzeć, ale wielu mówi, że to najbardziej niezwykłe (dosłownie) muzeum w Australii. Zresztą, ludzie z całego świata przyjeżdżają do Hobart tylko po to, żeby je odwiedzić.
Restauracje i kawa
To, czego w Hobart trzeba spróbować to świeża ryba i owoce morza. Zaraz przyporcie jest kilk adobrych knajp. Warto wybrać się też do jednego z barów, serwujących lokalne whisky.
Na kawę i śniadania polecamy Machine Laundry Cafe.
Noclegi
Budżetowy: Hobart Central YHA. YHA to sieć hosteli rozsianych po całej Australii. Oferują dobry standard, dobre ceny (można kupić kartę członkowską, aby otrzymywać zniżki), a często znajdują się w świetnych lokalizacjach.
Średni: Alabama Hotel. To gustownie urządzone wnętrza w przystępnych cenach. Jedyny minus jest taki, że pokoje nie mają prywatnych łazienek.
Luksusowy: The Henry Jones Art Hotel. Jeśli chodzi o luksusy, w Hobart można w nich przebierać, a The Henry Jones Art Hotel jest jednym z wielu naprawdę doskonałych.
DZIEŃ 4: Hobart – Port Arthur – Tasman Peninsula
Po porannym spacerze i kawie w Machine Laundry Cafe, podjechaliśmy na punkt widokowy Rosny Hill, uzupełniliśmy zapasy i ruszyliśmy w stronę półwyspu Tasman, na południe, i tu cywilizacji zdawało się być jeszcze mniej. Za to fantastycznych widoków jeszcze więcej!
Trasa na Tasman Peninsula
Przystanęliśmy w punkcie widokowym The Eagles View, potem zeszliśmy na plażę w Eaglehawk Neck, aby wreszcie dojechać do Remarkable Cave i do Safety Cove State Reserve. Każdemu z tych punktów warto poświęcić chociaż chwilę. Trasa jest bardzo krajobrazowa.
Port Arthur
Zwiedzanie historycznego Port Arthur (Port Arthur było największą kolonią karną w Australii i miejscem największego masowego morderstwa w historii) nie było w naszych planach, zatrzymaliśmy się tam po drodze, tylko zerknąć, ale na czterdzieści pięć minut przed zamknięciem, zaoferowano nam bardzo atrakcyjną cenę biletów – za pięć osób zapłaciliśmy $40 AUD (normalnie, wstęp dla jednej osoby kosztuje $37 AUD). To była intensywna wycieczka, ale bardzo kształcąca, ale raczej nie skorzystalibyśmy z tej możliwości, gdyby nie dobra cena, którą dostaliśmy.
Noclegi
Budżetowy: Kemping w Fortescue Bay. Na noc zatrzymaliśmy się pod namiotem, na kempingu Banksia w Fortescue Bay, tuż przy plaży. To idealne miejsce dla poszukiwaczy totalnego spokoju i świetny punkt wypadowy na piesze wycieczki. Na polu są toalety i prysznice (ciepłe woda jest dodatkowo płatna).
Średni: Port Arthur Motor Inn. To motel, sześćset metrów od więzienia, chyba najtańsza, „nienamiotowa” opcja w okolicy.
Luksusowy: jeśli szukacie luksusowych warunków, polecam skorzystać z Airbnb – można znaleźć piękne domki z widokami, która ma się w całości dla siebie, takie jak ten.
DZIEŃ 5: Tasman Peninsula – Maria Island
Tasman Peninsula: Cape Hauy
Tuż przy kempingu w Fortescue Bay zaczyna się ścieżka na przylądek Hauy, jeden z trzech, na szlaku Three Capes Track (pozostałe to przylądki Raul i Pillar, a cała trasa ma 46 kilometrów) – niżej jest już tylko Antarktyda. Treking na Cape Hauy jest wymagający i trzeba przeznaczyć na niego przynajmniej cztery godziny, ale panorama wynagradza wysiłek. Na szlaku można spotkać też dzikie kolczatki.
Jedną z ciekawszych opcji na zobaczenie tego fragmentu wybrzeża jest wyprawa łodzią – niestety, zabrakło nam na nią czasu.
Maria Island
Do miasteczka Triabunna, skąd odpływa prom na wyspę Maria (czytaj Maraja), jechaliśmy około dwóch godzin (część drogi była szutrowa). W związku z tym, że postanowiliśmy zostać tam na noc, musieliśmy zabrać ze sobą nie tylko ubrania, namioty, ale także prowiant i wodę – wszystko, co mogłoby być nam potrzebne, bo na wyspie nie ma żadnego sklepu czy knajpy. Na wyspie żyje mnóstwo dzikich wombatów (są naprawdę wszędzie) oraz diabłów tasmańskich (udało nam się zobaczyć dwa). Są też bajkowe plaże! Jedźcie tam koniecznie (nawet na kilka godzin).
Prom: powrotny prom kosztował nas $42 AUD za osobę. Przeprawa zajmuje około trzydziestu minut.
Kemping: rozbiliśmy się na kempingu przy Darlington Bay Beach (na wyspie są jeszcze dwa inne kempingi, ale droga tam to dłuższy treking), zaraz przy porcie. Cena kempingu to $13 za noc. Na polu są łazienki i prysznice (za ciepłą wodę płaci się dodatkowo; weźcie ze sobą jednodolarówki). Jest też otwarta kuchnia z kominkiem.
Ważne
Na promie wypożyczyliśmy rowery za $25 AUD za osobę na dzień – to był błąd, bo rowery lepiej wypożyczyć na wyspie (są w tej samej cenie, ale są lepsze; na wyspie są tylko piaskowe ścieżki i dużo pagórków, więc jeździ się trudno).
DZIEŃ 6/7: Maria Island – Freycinet National Park
Na wyspie spędziliśmy całe przedpołudnie, a prom mieliśmy dopiero około piętnastej. Ruszyliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża, na północ, do najbardziej znanego parku narodowego Tasmanii – Freycinet.
Park Narodowy Freycinet
Park Narodowy Freycinet zajmuje prawie całą powierzchnię półwyspu Freycinet i otoczony jest wodami Morza Tasmańskiego. To kolejne z miejsce, które powinno znaleźć się na liście amatorów nietkniętej przyrody. Nad całością górują granitowe skały, a w zatoki wlewa się turkusowa woda.
Szlak Wineglass Bay – Hazards Beach: trasa ma jedenaście kilometrów. Najpierw prowadzi na punkt widokowy Wineglass Bay Lookout, dalej na plażę o tej samej nazwie, później na drugą stronę półwyspu, do plaży Hazards, która w niczym nie ustępuje tej pierwszej. Wycieczka ta zajmie około pięciu godzin.
Bicheno i pingwiny: Na zachód słońca część z nas wybrała się do miasteczka Bicheno (to około godzina jazdy z parku w jedną stronę). Tuż przed zmrokiem można tu obserwować wychodzące z morza pingwinki małe.
Noclegi
Budżetowy: Kemping przy Richardsons Beach. poszczególne pola pod namiot są małe i dokładnie wydzielone. Miejsce bez prądy kosztuje $13 AUD za dwie osoby. Dostępne są toalety i prysznice, ale bez ciepłej wody.
Średni: Big4 Iluka. Big4 to sieć tzw. caravan parków, które rozsiane są po całej Australii. Warunki zawsze są przyzwoite. Można wynająć mały domek lub zarezerować łóżko w pokoju wieloosobowym.
Luksusowy: Freycinet Lodge. Znajduje się w samym parku, tuż przy wodzie. To idealna lokalizacja! Do wynajęcia są luksusowe domki, a do dyspozycji gości jest też restauracja.
Ważne
Wszystkie kempingi w parku Freycinet są rozchwytywane – między 18 grudnia a 10 lutego obowiązuje tu tzw. ballot system – do końca lipca trzeba zgłosić chęć zatrzymania się na kempingu, a do końca sierpnia losowane są osoby, które otrzymują na to pozwolenie.
Najkrótsza trasa powrotna z Freycinet do Launceston zajmuje dwie godziny.
Co dziś zrobilibyśmy inaczej?
Na pewno staralibyśmy się ominąć miasta i wcale nie zostawać w nich na noc. Z przyjemnością spędzilibyśmy dodatkowy dzień na Półwyspie Tasman, a zamiast dwóch noclegów w Freycinet National Park, poleniuchowalibyśmy jeden dzień dłużej na wyspie Maria lub zwiedzili dodatkowo Bay of Fires.
We wpisie pojawiają się linki affiliacyjne – jeśli zarezerwujecie którykolwiek z noclegów, klikając w link z naszej strony, dostaniemy od tego niewielki procent. Nie ponosicie dodatkowych kosztów.
Wyskoczylimy do Tasmanii w końcu grudnia i skończyliśmy eskapadę 14 stycznia 2017. Pieszo zrobiliśmy ponad 65km głównie po górskich trasach. Były i namioty i resorty. Już niedługo dam na YT film z naszej eskapady. Szkoda, że nie natkneliśmy się na Was.:)
Podrzućcie link!