Minęły dwa lata, odkąd w moim życiu pojawił się Hugo i odkąd zostałam mamą. Co wiem dzisiaj o dzieciach i o sobie, czego nie wiedziałam przed chwilą?
Dwa lata to niby tak niewiele, ale z drugiej strony to całe jego życie i całe moje macierzyńskie doświadczenie. To mnóstwo emocji, wiedzy, w której łatwo się zgubić, refleksji. Jak patrzę na macierzyństwo po pierwszych dwóch latach? No i co z tym macierzyństwiem na końcu świata?
Macierzyństwo bywa samotnością we dwoje
To jedno ze zdań, które usłyszałam od swojej mamy (i jedno z tych kilku, z którymi się zgadzam): „Macierzyństwo, szczególnie na początku, jest samotnością we dwoje”. W naszej kulturze nie ma „wsi”, która pomaga, a szczególnie nie ma jej na emigracji, w Australii i to w czasie pandemii. Z jednej strony chcesz być w tym sama, chłonąć, nie dzielić się, robić po swojemu. Z drugiej — szalejesz z samotności, gdzieś na obrzeżu dużego miasta. Nie wiesz, kim jesteś w tej nieznanej roli. On nie mówi, ale płacze. Ty mówisz, chociaż on nie odpowiada. Też czasem płaczesz. A potem się śmiejesz najgłośniej, jak się da. Razem stąpacie po nieznanym ekscytującym gruncie.
Druga mama obok dobrze robi, ale pod jednym warunkiem
To prawda, że druga mama zrozumie twoje wyzwania lepiej niż bezdzietna koleżanka, ale tylko wtedy, kiedy oprócz dziecka łączy was coś jeszcze. Podobnie jest moim zdaniem z zawieraniem znajomości na emigracji — zakoleżankowanie się z kimś przede wszystkim dlatego, że obydwie mieszkacie na końcu świata, ma krótkie nogi. Zawsze myślę — czy polubiłybyśmy się, gdybyśmy przypadkowo spotkały się w kawiarni w Warszawie? Czy polubiłybyśmy się, nawet gdybyśmy nie miały dzieci? Narodziny Hugo nałożyły się dla nas z przeprowadzką w nowe miejsce, a to oznaczało nawiązywanie nowych znajomości. Szczęśliwie szybko zadziały się piękne rzeczy, dzięki którym czuję, że przynależę i do miejsca i do sytuacji.
Jak nigdy wcześniej muszę zadbać o relacje z mężem
Jeszcze za nim urodził się Hugo, wiedzieliśmy, że będziemy musieli poświęcić naszej damsko-męskiej relacji dużo uwagi. Byliśmy we dwoje, aż nagle dziecko zmieniło tak bardzo dynamikę naszego domu. Czy udaje nam się wychodzić na regularne randki i wspólnie romantyzować życie? Średnio, bo mieszkając daleko od bliskich, zwyczajnie nie mamy z kim zostawić syna. Staramy się jednak wykorzystywać okazje i gdy jest szansa być tylko we dwoje — bierzemy ją. Staramy się też być parą nie tylko rodzicami wtedy, gdy jesteśmy we troje. Wciąż jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, to dobry znak.
To moje emocje są największym wyzwaniem
Tyle mówi się o emocjach, z którymi nie potrafią radzić sobie najmłodsi. A my? Zapanowanie na emocjami, nad frustracjami, nad złością i bezradnością, która kiedyś w końcu przychodzi, to jest największe wyzwanie. Aby pomóc drugiej osobie zrozumieć, poznać, zapanować, trzeba wiedzieć, czym jest własna dojrzałość emocjonalna i gdzie są obszary do przepracowania.
Dziecko uczy mnie, jak być lepszą wersją samej siebie
Wspomniana własna dojrzałość emocjonalna, to nie jest coś, co przychodzi ot, tak. To długa droga. Kiedyś myślisz, że już to masz, przychodzi gorszy czas. Chcesz nauczyć się zrozumienia i wyrozumiałości, chcesz nauczyć się słuchać, budzi się w tobie ogrom empatii, kreatywność, chcesz wspierać, a nie zaburzać rytm. Będąc mamą, będąc obok i z drugiem człowiekiem, nieustannie pracujesz nad sobą, każdego dnia nabywając nowych umiejętności od robienia domowej modeliny po to, co powiedzieć, gdy on spadnie z krzesła. Hugo jest dla mnie doskonałym nauczycielem. Pewnie lepszym niż ja dla niego.
Komunikacja bez słów naprawdę jest możliwa, jeśli tylko chce się słuchać
Każdym swoim ruchem, każdym dźwiękiem, każdą czynnością dziecko chce ci coś przekazać. A ty tak łatwo wpadasz w pułapkę — bo przecież ono jest dzieckiem, nie wie, nie mówi, skąd ma wiedzieć, jak. I nie słuchasz. Nie patrzysz. Z najlepszymi intencjami, ale jednak narzucasz swoje. Naprawdę wierzę, że każdy z nas rodzi się z niezwykłymi umiejętnościami komunikacyjnymi, z ogromną świadomością siebie i niezwykłym instynktem. Ogromną pracą, którą muszę wykonać ja, jako mama, jest wyjście z utartych schematów własnego myślenia i pozwolenie małemu człowiekowi, na bycie — człowiekiem.
Ogrom wiedzy na temat macierzyństwa przytłacza
Nie wiem, czy jest obszar życia, w którym więcej jest sprzecznych teorii, niż macierzyństwo. Co robić, czego nie. Jak można wychowywać, a może wychowanie to nieodpowiedni pojęcie. Co ci pasuje, a co odpada. Wybrałam nie czytać zbyt wiele i inspirować się z umiarem. Jak we wszystkim innym, staram się znaleźć balans. Próbuję. Odrzucam. Szukam dalej albo odpuszczam. Uważnie wybieram książki i podcasty, słuchając rekomendacji ludzi, których cenię. Uważnie wybieram profile w mediach społecznościowych, które obserwuje. Świadomie dystansuję się, gdy czuję, że czyjeś rady zaburzają moją równowagę.
Przytłacza też ogrom zabawek, gadżetów, ubrań
Chcesz dla swojego dziecka jak najlepiej. Chcesz, żeby miało jak najfajniej. To jasne. Jednak tak łatwo zgubić się w tym natłoku wszystkiego. Z drugiej strony słyszysz, że nie potrzebujesz nic i dziecko bawi się najlepiej kamieniem i patykiem, i może chodzić przecież boso. W tym obszarze też stawiam na równowagę. Nie kupuję wiele, staram się minimalizować i odrzucać, śmiało eliminuję z otoczenia to, co w moim odczucia budzi niewłaściwą stymulację lub nie rozwija. Przy wyjątkowych okazjach proszę o zrzutkę lub doświadczenia. I najważniejsze — obserwuję Hugo i jego nieustannie zmieniające się zainteresowania, podrzucam nowe, jednocześnie dając mu możliwości wyboru. Wchodzę w jego świat, bawiąc się. Zapraszm go do mojego pozwalając mu dołączać do domowych obowiązków.
Słowa mają moc
To, co mówisz, wpływa na ciebie i na drugą osobę. Jeśli ty lub ktoś obok ciebie używa wielu negatywnych wyrażeń, to bezdyskusyjnie ciągnie w dół. Podobnie jest w relacji rodzic — dziecko. „Jemu to nie smakuje” — skąd wiesz? Może akurat dzisiaj będzie miał na to ochotę? Czasem trzeba spróbować dwa razy. „A nie mówiłam, żebyś nie wchodził na krzesło, bo spadniesz?” — czy to buduje, coś więcej niż poczucie winy u małego człowieka? Słowa mają moc i potrafią zostać z nami na bardzo długo. Szczególnie właśnie te krytyczne i naładowane negatywnie.
Brak snu naprawdę ma znaczenie
Nie mam syna, która od początku przesypia całe noce. Ma dwa lata i nadal ich nie przesypia, a ja razem z nim. Czasem zastanawiam się, jak to się dzieje, że jeszcze ciągnę. Wieczorem, kiedy wszyscy już śpią, zamiast iść do łóżka wcześniej, cieszę się krótką chwilą samotności. I naprawdę czuję, że przez ten słaby sen moja głowa nie pracuje na pełnych obrotach. Robię błędy. Gubię się w przeskakiwaniu z języka na język (z polskiego na angielski). Rosnąca lista pomysłów, których nigdy nie realizuję, przytłacza mnie. Dobry, nieprzerywany sen, to złoto. Tęsknię za nim.
Macierzyństwo jest trudne w domu czy poza nim
Macierzyństwo to podróż pełna wyzwań. To gorsze dni. I lepsze dni. To duża presja i obciążenie psychiczne. To wspomniana samotność. Staram się nie zamykać w czterech ścianach, bo macierzyństwo bywa trudne w domu i poza nim. Dlaczego więcej mielibyśmy nie mieć lepszych i gorszych dni z ładnymi widokami? Czy łatwo nam wyjechać, gdzieś na weekend? Nie zawsze. Ale wiem, że mimo zmęczenia dobrze robi to mojej głowie i miłości do poznawania świata. Że dla Hugo to inne doświadczenia, które chłonie jak gąbka. Staram się więc żyć to moje codzienne życie najlepiej, jak potrafię z małym towarzyszem u boku, a nie tylko przetrwać.
Jeśli też chcesz wybrać się z małym dzieckiem na kemping i złapać oddech, zjarzyj TUTAJ.
Mogę być mamą po swojemu
Żadne dwie osoby nie są takimi samymi rodzicami. I nie muszą! Każda z nas może być mamą po swojemu. To moja droga, moje wybory. Nie ma nic złego w powiedzeniu —„ok ty tak rób, ale ja nie chcę”. Nie ma nic złego w niezgadzaniu się i w zmienianiu zdania. Listen to your gut, droga mamo!
Na koniec polecam wam coś do poczytania — „Zamiast wychowania” — to książka duńskiego psychoterapeuty Jespera Juula, która pomogła ułożyć mi macierzyński fundament na teraz.