Nasza podróż kamperem po Europie była częścią podróży poślubnej i wydarzyła się przypadkiem, a to przypadki okazują się często najwspanialszymi momentami. Niespodziewanie znaleźliśmy ofertę relokacji, czyli przestawienia campervana ze Słowenii aż do Szkocji (o tym, czym dokładnie jest relokacja, poczytacie w tym tekście). Długo marzyła nam się i Szkocja, i któryś z tych mniej popularnych europejskich krajów. Mogłoby być lepiej?
Ruszyliśmy po przygodę, na road trip z Lublany, przez północ Włoch, milczące miasteczka francuskiej Burgundii, wschodnie wybrzeże Anglii, aż do Edynburga. Wszystko w 17 dni. Setki pałaców na trasie, doskonałe sery i wina, pustki i tęsknota za relacjami, bo w Europie wszyscy pędzą, albo ich nie ma. Poszukiwanie przestrzeni, kempingowe zachwyty i rozczarowania.
Jeśli szukacie pomysłu na trasę kamperowego road tripu po Europie oraz poleceń (i „niepoleceń”) miejsc kempingowych w Słowenii, we Włoszech, we Francji — proszę bardzo. W drugiej części opisuję drogę przez Anglię, aż do Szkocji. Kliknijcie tu, żeby przeczytać.
Trasa road tripu kamperem po Europie część pierwsza
Słowenia
Naszą wyprawę zaczęliśmy w Słowenii, po której nie spodziewaniśmy się nie wiadomo czego, a która stała się ulubionym wspomnieniem dla obydwojga z nas. W ciągu kilku dni przypadła nam do gustu na tyle, że pomyśleliśmy sobie: „Moglibyśmy tu zamieszkać”. Cicha i skromna. Słowenia często traktowana jest „przejazdowo” w drodze na Chorwację i tu kończą się doświadczenia. A szkoda, bo powinna się stać celem samym w sobie. Jeśli jeszcze was tam nie było, namawiamy (tylko nikomu nie mówcie).
Lublana
Stolica Słowenii, Lublana, to idealne miasto dla tych, którzy niekoniecznie lubią miasta (czytaj — dla nas). Zatrzymaliśmy się w małym mieszkanku, 15 minut na nogach od centrum, a odcinek ten pokonaliśmy wielokrotnie, bo po Lublanie chce się spacerować. Zieleń parków, ciekawa zabudowa, wciągająca historia, zamek na wzgórzu, d-o-s-k-o-n-a-ł-a kuchnia. I gin też (Broken Bones, spróbujcie). Gdzie jedliśmy w Lublanie? Polecamy Monstera Bistro, Figovec, Atelje i targowisko Odprta Kuhna (Otwarta Kuchnia), które odbywa się (zazwyczaj) w każdy piątek, między marcem a listopadem na placu w centrum.
A co zobaczyć w Lublanie? Zgubić się. Chodzić. A nie odhaczać. To byłaby moja rada. Naprawdę nie ma potrzeby planowania, jak zwiedzić to miasto, bo nogi same poniosą was w najlepsze zakątki.
Na blogu Poszli Pojechali znajdzie kilka fajnych gastronomicznych podpowiedzi.
Jezioro Bled
Nad jeziorem Bled, położonym w Alpach Julijskich, zaczęła się nasza kamperowa przygoda. Dojechaliśmy tutaj z okolic Lublany szybko, bo miasto położone jest strategicznie, a drogi na Słowenii są naprawdę dobre, chociaż momentami wąskie i kręte, więc gdy jedzie się wielką szafą, wyobraźnia straszy. Zatrzymaliśmy się na Camping Bled, kempingu położonym zaraz przy brzegu i to najlepszy wybór w tej okolicy. Chociaż nie tani, bo miejsce z prądem kosztuje ok. 40 Euro.
Trasa spacerowa wokół Bledu zachwyca! Idźcie te 6 czy 7 kilometrów. Z butelką wody, przekąskami i kurtką przeciwdeszczową w plecaku, bo pogoda bywa zmienna. Na środku turkusowej w promieniach słońca wody stoi pocztówkowy kościół. Umościł się wygodnie na wyspie. A na wzgórzu — Blejski Grad — jeden z najstarszych zamków w kraju.
Co jeszcze warto zobaczyć w okolicy jeziora Bled? Miasteczko Radovljica i kultową już knajpę, Gostlina Lectar, serwująca dania kuchni słoweńskiej. Klimatycznie — mistrzostwo.
Więcej o zwiedzaniu Bledu, znajdzie m.in. na blogu Mama Said Be Cool.
Piran
Słowenia dostęp do morza ma ograniczony. Tym bardziej warto podejrzeć Adriatyk z miasteczka Piran. To barwna, słoweńska perełka, z domieszką włoskiego klimatu, gdzie rytmicznie przybijają fale. Do centrum Piranu nie wjedziecie się kamperem, trzeba zostawić go na parkingu na obrzeżach i złapać autobus (co jest dość czasochłonne, bo z regularnością bywa różnie). Co zobaczyć w miasteczku Piran? Wszystko tu jest tak kompaktowe, że z pewnością zobaczycie… wszystko.
Na nocleg wybraliśmy Camp Belvedere, kemping położony 10 kilometrów od miasta i było średnio, chociaż w zasięgu niezła plaża i widoki na Włochy. Jeśli nie ma się campervana, tylko namiot, można go rozbić w gaju oliwnym. I to jest czad!
O Piranie i o tym, dlaczego (nie) warto tam jechać na blogu Krytyka Kulinarna. Polecam wam bardzo ten tekst!
Włochy
Początkowo nasza trasa miała wieść przez Dolomity i byłaby zdecydowanie bardziej spektakularna, ale niestety majowe opady śniegu zmusiły nas do zmiany planów. Regularnego sprawdzania pogody w drodze nauczyła nas Australia (gdzie nie zawsze świeci słońce), ale w Europie taki nawyk też się przyda. Szczególnie gdy podróżuje się dużym pojazdem i chciałoby się jechać w góry.
Przejechaliśmy więc od słoweńskiej granicy do Werony, nad jezioro Garda, do Bergamo, a stamtąd w Dolinę Aosty. I były tak sobie. Po pierwsze — duże, huczne i w cholerę drogie autostrady! Za wątpliwą przyjemność poruszania się nimi wydaliśmy pewnie około 150 Euro. Inna rzecz to brak planu – podróżując kamperem, zazwyczaj nie planujemy szczegółów, bo kamper ma dawać wolność, ale okazuje się, że tu tak to nie działa i trzeba było planować lepiej. Jeśli chcecie zwiedzić ten region, zróbcie dobry research przed wyjazdem.
Jakich aplikacji do szukania kempingów używać we Włoszech?
Szukając kempingów we Włoszech, korzystaliśmy z aplikacji Park4Night i znaleźliśmy kilka tanich/darmowych miejscówek na obrzeżach miast, bo do miast oczywiście wjechać nie da rady.
Werona, Bergamo, Lazise
Pierwsza była Werona. W Weronie spaliśmy w miejscu, które nazywa się Via dalla Bona Gianattilio — to mały parking za szlabanem, w pieszej odległości od centrum, gdzie można zatrzymać się na noc. Beż żadnych udogodnień, łazienka jest w hostelu obok, ale była zamknięta. Miasto niestety jest zadeptane przez turystów, a tłum pod balkonem Julii to jakiś dramat. Podobnie jak ściana obok oklejona gumami do żucia i Bóg wie czym! Na Weronę nie namawiam, bo ma już wystarczająco dużo gości.
W Bergamo zatrzymaliśmy się przy 74a-74d Via Filippo Corridoni — znów, to parking nieco większy, już bardziej przypominający kemping, bo z łazienkami i odrobiną przestrzeni. Ale naprawdę odrobiną. Do miasta podjechać trzeba było autobusem. Bergamo jest piękne. Byłam tu pewnie 20 lat temu i wtedy równie bardzo mi się podobało. Szczególnie zachwyca Citta Alta, dzielnica miasta położona na wzgórzu. Jedźcie! Warto.
Nad jeziorem Garda przystanęliśmy w okolicach miasteczka Lazise, ale to, na co trzeba być gotowym, to kamperowy tłum. Nawet poza sezonem. Miłośnicy caravaningu lubią Gardę, aż za bardzo. Osobiście nie jestem wielką fanką tego jeziora, ale za słabo znam ten region, aby moje zdanie było jedynym słusznym.
Nie będą opisywać, co zrobić w Weronie, nad Gardą czy w Bergamo, bo w internecie znajdziecie setki tekstów na ten temat. Nie mam do zaproponowania nic odkrywczego, więc szkoda się powtarzać. Polecę wam za to blog Zależna w Podróży, jako źródło dobrych informacji o Włoszech.
Dolina Aosty
Dolina Aosty to bardziej nasze klimaty i miejsce lepsze na kamperową przygodę, niż włoskie sławne miasta, które zapewne lepiej odwiedzić przylatując lub autem. Już sama przejażdżka do celu była przyjemna, bo z zielonych pól, wyrosły góry i zrobiła się atmosferka. Zjechaliśmy też wreszcie z wielopasmówki! W miasteczku Aosta udało nam się kupić kilka regionalnych specjałów — sery Fontina DOP, Toma di Gressoney, Aosta Valley Fromadzo DOP — na samą myśl głodnieję. Byliśmy tu poza sezonem, było pusto. W tle wyrastają wysokie szczyty, które jakby czuwały w milczeniu.
Kampera zaparkować można w miejscu Via Caduti del Lavoro — kolejnym średnio fajnym parkingu w spacerowej odległości od miasta. Nie zostaliśmy na noc. To naprawdę słaby wybór na nocleg.
Znaleźliśmy lepszy — płatny (ale akurat podczas naszego pobytu był bezpłatny) parking przy miasteczku Pré-Saint-Didier, na 3 Avenue du Mont Blanc. Za plecami las, a przez okno widzieliśmy — Mont Blanc. Wieczór przy tych regionalnych serach i winie, ładny zachód słońca, a o poranku mały treking. Moglibyśmy zostać na dłużej, ale wszystko, dosłownie wszystko, było pozamykane! Więc ruszyliśmy tunelem pod Mont Blanc do Francji. Cena za przejazd – 60 Euro. Auć.
Francja
We Francji trzymaliśmy się przede wszystkim wiejskich ścieżek i pchaliśmy się tym wielkim domem na kołach w uliczki tak wąskie, że czasem składać trzeba było lusterka. Trzymaliśmy się z daleka od autostrad i… niemal wszędzie spaliśmy za darmo!
France Passion — jak szukać darmowych kempingów we Francji?
Jeśli planujecie podróż campervanem po Francji, koniecznie, ale to koniecznie korzystajcie z France Passion. France Passion to stowarzyszenie winiarzy, farmerów, lokalnych przedsiębiorców, którzy udostępniają podróżnym kawałek przestrzeni do zaparkowania campervana. Aby dołączyć, jako podróżnik, trzeba wykupić członkostwo online, a na podany adres zostanie wysłany przewodnik/książka z listą miejsc i wskazówkami. W całej Francji są ich setki. Kempingować można za darmo, ale to złe określenie — za wszystkim stoi idea wsparcia. Tak, możesz kempingować za darmo, ale kup butelkę wina, zapas warzyw, jajek czy ser u swojego gospodarza. Nasza lodówka była więc bezustannie pełna.
Najlepszym źródłem wiedzy o caravaningu we Francji jest anglojęzyczny blog naszej znajomej z Brisbane, Beer & Croissants.
Chamonix i Annecy
Przygodę z Francją zaczęliśmy wysoko! Dosłownie. Kultowy i uwielbiany przez narciarzy region Chamonix w maju jest pusty. Też dosłownie. Życie się tu nie toczy, ale w tym zapauzowanym świecie warto wjechać na szczyt, bo do wagoników nie ma kolejek. Tak też zrobiliśmy. Widok z 3842 metrów zachwyca. Jeśli chcecie pogapić się na Mont Blanc, szczyt Aiguille du Midi położony jest najbliżej i to najwyższy ze szczytów, na który da się wjechać kolejką linową.
Kolejny przystankiem na trasie było tak bardzo polecane miasteczko Annecy, położne nad jeziorem o tej samej nazwie. I faktycznie to położenie jest na plus. Jednak, czytając wszelkie opisy, spodziewaliśmy się spokoju, a okazało się, że to — duże miasto. I tyle. Urokliwa jest przede wszystkim niewielka starówka. Zatrzymaliśmy się na Camping Le Belvédère, kempingu na wzniesieniu, skąd do serca Annecy było z górki. A gorzej z powrotem. I to był taki kemping z prawdziwego zdarzenia, chyba pierwszy na naszej trasie. Dobrze zorganizowany, z ładnymi łazienkami i pralnią, równo przystrzyżoną trawką, a na rano można było zamówić sobie chrupiącą bagietkę. W Australii nazwałabym go holiday parkiem lub caravan parkiem, bo nie miał w sobie odrobiny „dzikości” kojarzącej się z biwakowaniem. Czy wrócilibyśmy do Annecy? Pewnie nie. Warto była zajechać. I warto było ruszyć dalej.
Burgundia
Burgundia to mało popularny i rzadko odwiedzany region Francji. I to przede wszystkim dlatego zdecydowaliśmy się ruszyć tym szlakiem, poza utartym szlakiem. Pierwsze wrażenia? Burgundia to dopracowana do perfekcji scenografia filmowa! Tylko, gdzie są artyści?! Nawet to, że po francusku znam jedynie kilka słów (po 2 latach nauki), nie stało na przeszkodzie, bo zwyczajnie nie było z kim podjąć próby kontaktu. I, jak bardzo nie lubilibyśmy pustek, te wręcz przerażały. Populacja Burgundii maleje, a ilość turystów nie wzrasta, więc jeśli szukacie we Francji miejsca mniej popularnego, wiecie już, jaki obrać azymut.
Krajobrazy Burgundii przypominają te polskie przestrzenie, usłane polami rzepaku, ziemniaków i zbóż. Od Polski odróżniają je połacie winorośli. No i wioski, które zauroczą podczas (samotnych) spacerów.
Numerem jeden było dla nas średniowiecznie Vézelay, położone na wzgórzu miasteczko z majestatyczną Bazyliką św. Marii Magdaleny, która wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To stąd od X wieku pielgrzymi wyruszali w trasę do Santiago di Compostella. Przyjemny jest także położony tuż obok park, Parc Naturel Régional du Morvan.
Jakie jeszcze miejsca w Burgundii warto zobaczyć? Miasteczko Cluny i te kilka niesamowitych zamków: XII-wieczny Berzé-le-Châtel czy odnowiony Château de Cormatin. Warto zajechać także do Noyers-sur-Serein, Semur-en-Auxois czy sporego miasta Beaune, gdzie jest jakiekolwiek życie! Auxerre, mimo że na zdjęciach wygląda ciekawie, kompletnie nas nie urzekło.
Szampania
Podążając na północ, w stronę Calais, skąd łapaliśmy prom na Wyspy, przemknęliśmy także przez region Szampanii. Nie było szampańsko, ale… Miejscem, które zapamiętamy na długo, jest katedra w Reims! Cathédrale Notre-Dame de Reims wyrywa z butów, serio. Nie przegapcie. A wskazówka dla was jest taka, żeby rezerwować spotkania w winiarniach w Szampanii, jeśli chciałoby się spróbować dobrych bąbelków, bo z ulicy to po pierwsze trudno trafić do tych małych producentów, a po drugie — drzwi bywają zazwyczaj zamknięte dla niezapowiedzianych gości.
Jakie miejsca, oprócz Reims, warto odwiedzić w Szampanii? Położone niedaleko Épernay jest urokliwe, podobnie jak Sézanne.
Ciekawe wskazówki na temat zwiedzania regionu Szampanii znajdziecie na blogu Paris by Moni.
Z Francji do Anglii przepłynęliśmy promem. Ten dla auta i kierowcy był opłacony w ramach relokacji. I to w tej Anglii podobało nam się najbardziej. Kraj stworzony jest do road tripów i kempingowania. Zobaczcie sami!
ile to pali?
Fajna sprawa mieć taki domek ze sobą.Piękne krajobrazy.