Tysiące kilometrów plaż, najlepsze miasta do życia, różnorodne góry, pustynie i pustkowia, nikomu nieznane wyspy i przyroda pachnąca eukaliptusem. Z tego nadmiaru piękności wybrać pięć ulubionych to olbrzymie wyzwanie, szczególnie że się wciąż tak mało widziało.
Bo pomimo, że w Australii jestem już dwa lata i w tym czasie sporo udało mi się poznać i zobaczyć, to wciąż jest niewielki ułamek tego, co Australia ma do zaoferowania.
5. South West Rocks
South West Rocks znajduje na trasie z Sydney do Brisbane, tuż przy oceanie. Na pagórku przy zatoce góruje stare więzienie, a u jego podnóży jest… kemping. Czujecie ten klimat? South West Rocks to miejsce idealne na oderwanie się od rzeczywistości i przeniesienie w inną. Jako maniak/fan/miłośnik latarni morskich, polecam Wam zajrzeć i tam.
4. Rottnest Island
Wyspa Rottnest leży przysłowiowy rzut beretem od Perth, na zachodzie Australii. To kierunek idealny na jednodniową wycieczkę. Wyspę można objechać na rowerze, zatrzymując się tu i tam na relaks w jednej z kilkunastu zatoczek. To Rottnest tżyją chyba najbardziej urocze zwierzaki świata – kuoki. No, a do tego ten kolor wody!
3. Broome
Broome to malutkie miasteczko w północno-zachodniej Australii, gdzie w skałach można znaleźć odbicia łap dinozaurów, na horyzoncie można ujrzeć wesołe wieloryby, a po plaży można jeździć się na wielbłądzie. Takie czary! To tam widziałam najładniejszy zachód słońca i przeszłam się schodami do księżyca. Jedźcie koniecznie!!!
2. Tasmania
Tasmania to była miłość od pierwszego wejrzenia i odkąd tam byłam, marzę żeby wrócić (coraz bardziej). Jest cicha, tajemnicza i odrzucona. Niewielu ją docenia, a jest za co. Uroda jej przyrody i ta prawdziwość – zachwyca. Do tego dochodzą wina, sery i oazy samotności, które można znaleźć za każdym zakrętem. Tasmania ma też dla mnie wartość sentymentalną, to tu zaczęła się bardzo romantyczna historia...
1. Gibb River Road
Na miejscu pierwszym – Gibb River Road, czyli esencja australijskiego Outbacku. 700 km szutrowej drogi na trasie z Broome do Darwin, na północno-zachodnim krańcu Australii. Drogę tę można pokonać tylko autem z napędem na cztery i tylko australijską zimą. Ziemia jest tu ruda, jak cegła, a spod kół unoszą się kłęby dymu. Pustkowia przyozdabiają nadęte baobaby, a źródełka z turkusową wodą, ukryte wśród strzelistych skał, zapraszają na orzeźwiającą kąpiel. To wciąż nieodkryty raj. Zobaczcie nasz filmik z Gibb River Road.
Ten projekt jest dedykowany Stowarzyszeniu Piękne Anioły. Jeżeli spodobał Ci się mój post, możesz wesprzeć Fundację dowolną kwotą. Więcej informacji na blogu Klubu Polki na Obczyźnie.
A ja jestem ciekawa, czy coś się zmieniło w rankingu od maja zeszłego roku? Odwiedziliście też Uluru, Wielką Rafę, Whitsundays… Wybieram się do Australii na przełomie października i listopada na 3 tygodnie i jestem totalnie zagubiona. Chciałabym zobaczyć i outback, i rajskie plaże, i Great Ocean Road… jestem w kropce:) Tasmania też wygląda pięknie. Może aktualny ranking pomógłby mi w wyborze trasy…
Bardzo pięknie napisałaś o Tasmanii, cisza, spokój i to poczucie bycia poza głównym nurtem życia, mnie to odpowiadało. Kilka dni włóczęgi po Kakadu i okolicach pozwoliło poznać tę “prawdziwszą”, rudą i zakurzoną twarz Australii. Lubię Sydney, ach te knajpki, shakashuka na śniadanko, zawsze dobra flat white, dzionki spędzane na kameralnej plaży , wyprawy na fish market…
Cheers !
PS. przepraszam za podwójny wpis, wcześniejszy do usunięcia.
Bardzo pięknie napisałaś o Tasmanii, cisza, spokój i to poczucie bycia poza głównym nurtem życia, mnie to odpowiadało. Kilka dni włóczęgi po Kakadu i okolicach pozwoliło poznać tę “prawdziwszą”, rudą i zakurzoną twarz Australii. Lubię Sydney, ach te knajpki, shakashuka na śniadanko, zawsze dobra flat white, dzionki spędzane na kameralnej plaży , wyprawy na fish market…
Cheers !
Moje ulubione to Uluru, Kata Tjuta i Glenelg w Adelajdzie 🙂
Ale ciężko wybrać, choć nie widziałam wszystkiego to kocham cała Australię, mam nadzieję że kiedyś tam wrócę!!!
Trudno wybrać – prawda. Moja lista top pewnie dziś wyglądałaby inaczej.
Hej.to ja wybieram te wielblady i plaze dla siebie na nastepny raz ! A miejsca ulubione…hmmm…mam problemas z takimi podsumowaniami bo z kazdy przedeptanym miejscem wiaze sie jakos czlowiek.historia…nie umiem generalizowac i zamykac w tzw.5″… I niech tak zostanie!
Słusznie! To chyba najlepszy wybór 🙂
strasznie trudno byłoby mi wybrać TYLKO pięć 🙂
mocno pozdrawiam z Sydney 🙂
A wiesz, jak mi było trudno? 🙂 A ja z Brisbane pozdrawiam i czekam na nasze spotkanie!
Po prostu bajka!
Tak jest!
Broome – uwielbiam takie widoczki gdy na piasku jest taka malutka warstwa wody i wszystko sie odbija! W Kostaryce bylam na takiej plazy gdzie taki widok ciagnal sie i ciagnal 🙂 zakochalam sie od pierwszego wejrzenia. No i marzy mi sie Bolivia i jej Salar de Uyuni! 🙂
Pozdrawiam, Ania.
http://pandaoverseas.com/
Mi też Boliwia bardzo się marzy. Może już niedługo 😉
ja zakochalam sie w Abrolhos Islands …raj na ziemi <3
http://www.australiascoralcoast.com/destinations/geraldton-region/abrolhos-islands
O ja cie! Dzięki za link Dorota!
Nic z tego nie widziałam 🙁 ale to tylko kolejny argument żeby wrócić do Australii! 🙂
Koniecznie!
Nie powiem 😉
No powiedz!