Mówią, że gdy już rozsiądziesz się wygodnie w fotelu, zaplanujesz najbliższy czas i poczujesz komfortowo, wtedy… życie przypomina ci, że komfort to nuda. Tak było. Myśleliśmy, że wiemy doskonale, jak wyglądać będą kolejne 3-4 lata naszego życia, zrobiliśmy sobie szkic przyszłości, oparty na kompromisie, który bardzo przypasował obu stronom.
Przeprowadzka?
A potem przed Samem stanęła możliwość zmian zawodowych. Zmian, które dziać się miały w dwa kilometry od brzegu Pacyfiku, tuż nad ocean. Więc w końcu po miesiącach długich dyskusji przeprowadziliśmy, bo kto by nie chciał mieszkać bliżej wody, z daleka od zgiełku miasta, a zdecydowanie bliżej przyrody? Wiem, wiem, są tacy, których by to nie skusiło, ale dla nas ta propozycja z bryzą we włosach wygrała.
Po ośmiu latach z żalem zostawiliśmy nasz dom na przedmieściach Brisbane (trudno było się rozstać, gdy człowiek stworzy sobie sympatyczną przestrzeń) i zamieszkaliśmy na Sunshine Coast, regionie zwanym potocznie Sunny Coast. Niby tylko 120 kilometrów na północ, a jest tak bardzo inaczej.
I wiecie co? Cztery tygodnie później, a ja już czuję się jak w domu. Odnajduję się w wolniejszym rytmie i w braku pędu (nie żeby w Brisbane wszyscy pędzili na łeb na szyję, ale jednak duże miasto to duże miasto). Odnajduję się w spacerach po plaży kilka razy w tygodniu. I tym podniecającym odkrywaniu nowych miejsc — w tym chyba najbardziej, bo jeśli nie mogę podróżować daleko, chętnie po podróżuję lokalnie.
Wciąż poznajemy okolicę, szukając punktu, gdzie zahaczyć moglibyśmy na dłużej, jeśli okoliczności nadal będą sprzyjające. Jednocześnie — korzystamy, bo kto wie, gdzie i kiedy wywieje nas gdzieś indziej! Albo, jak jutro będzie wyglądał świat i nasza codzienność.
Za oknem wynajętego domu jest bardziej tropikalnie niż w poprzednim mieszkaniu. Oprócz szumiących palm kwitną tropikalnie helikonie. Słonecznie wybrzeże — mówią – chociaż leje od trzech dni podmywając trawnik; szczęśliwie przez ostatnie tygodnie podładowaliśmy baterie, łapiąc promienie. Tu się chyba nie da inaczej. Zresztą, jeszcze nie wiem, co się tu da, a czego nie… Chyba z wiekiem nauczyłam się nieco bardziej trzymać zachwyty na wodzy, a między marzeniami stawiam mocne kroki po twardym podłożu zwanym rzeczywistością.
Gdzie jest Sunshine Coast?
Sunshine Coast to region w południowo-wschodnim Queensland, rozciągający się od położonego bardziej na południu miasteczka Caloundra aż do położonego na północ Rainbow Beach, wzdłuż Morza Koralowego. Miejsce wciąż mniej popularne i skomercjalizowane niż sławne Gold Coast, chociaż w ostatnich latach rozwój Sunny Coast nabrał rozpędu, co ma swoje dobre i złe strony. Czasem odnoszę wrażenie, że wszyscy chcieliby tu mieszkać. Ja chciałam. I nie czułam, że kiedyś to tego dojdzie, a jednak…
Od teraz zaczynam relacjonować nowe życie stąd.
O tym dlaczego lepiej mieszka mi się w Sunshine Coast niż w Brisbane, przeczytacie TUTAJ.
Julio i Sam!
Życzę Wam w nowym domu tylko szczęscia,bądźcie zdrowi.
Przepiekne miejsce wybraliście do życia. Synek pewnie zachwycony😃
Bardzo dziękujemy!
Dzien dobry,
Przypadkiem odkrylam panstwa strone, bardzo dziekuje za bardzo interesujacy opis zycia w Australii,
Piekne zdjecie az chcialoby sie tam byc,
Serecznie pozdrawiam,
Dorota
Bardzo dziękuję.
Świetna wiadomość!
Można pozazdrościć 😀
Niech to nowe Wasze wspólne Gniazdko chroni Was przed wrzawą świata. Niech będzie ciepłe i przyjazne, takie „Wasze”. Niech będzie miejscem, do którego powracać będziecie zawsze z tą samą radością. Niech wszystko w tym domu świadczy o szczęściu jego domowników. Serdeczne gratulacje.☼
Chętnie zobaczę zdjęcia z Twojej nowej okolicy. 🙂 Życzę wielu pięknych wrażeń w nowym miejscu!
Gratuluję 😀
A ja sie zastanawialam czemu zniknelas mi z Instagrama 🙂 teraz juz wiem .
Usciski i powodzenia w nowym miejscu